Cristiane Justino przedkłada Invictę nad UFC
Brazylijska zawodniczka kilka dni temu udanie zadebiutowała w największej organizacji MMA na świecie wygrywając już w pierwszej rundzie z Leslie Smith podczas brazylijskiej gali UFC 198. Wcześniej była żona Evangelisty Santosa stoczyła pięć walk dla kobiecej organizacji Invicta FC, wygrywając wszystkie i tylko w jednej wychodząc poza pierwszą rundę. Siejąca postrach w dywizji piórkowej kobiet Justino zdobyła pas Invicty pokonując w czwartej rundzie Marloes Coenen. W swojej karierze zaliczyła również wpadkę dopingową, gdyż wykryto w jej organizmie winstrol, znany również pod nazwą stanozolol. Rzuca to oczywiście cień na dorobek brazylijskiej zawodniczki jak również podważa jej wygląd, gdyż wielu zawodników i zawodniczek zarzuca jej kwadratową szczękę, która miała zdeformować po zażywaniu środków dopingujących. Mimo to Justino wciąż pozostaje jedną z najlepszych zawodniczek w historii MMA, a jej sława rozpoczęła się wraz ze zdemolowaniem pierwszej wielkiej gwiazdy kobiecego MMA, Giny Carano.
Holenderka jak do tej pory stoczyła cztery walki w największej organizacji MMA na świecie, a w swoim ostatnim występie podczas gali w Rotterdamie przed swoją publicznością znokautowała kolanem na korpus Annę Elmose. W debiucie w UFC wygrała przez niejednogłośną decyzję z Julie Kedzie, następnie została zastopowana przez Amandę Nunes i zastopowała Larissę Pacheco.
Jak się okazuje kolejnym celem brazylijskiej fighterki jest obrona pasa mistrzyni Invicta FC w wadze piórkowej. Jest to ciekawa lista priorytetów, bowiem to UFC jest uznawane za najlepszą organizację na świecie i nie wiedzieć czemu, Justino nie chce walczyć na ich galach, a woli małe gale Invicty. Trudno czasami jest zrozumieć kobiecą logikę, chociaż taki ruch ze strony ‘Cyborg’ wydaje się nie mieć z logiką nic wspólnego.