free templates joomla

Łukasz Radosz o walce z Remigiuszem Szkudlarkiem na Martial Arts Contest 1!

Łukasz Radosz W ciekawie zapowiadającym się pojedynku dwóch czołowych polskich thaiboxerów kategorii do 86 kg na gali Martial Arts Contest 1 we Wrocławiu, Łukasz Radosz pokonał Remigiusza Szkudlarka na punkty. Była to dla Radosza kolejna wygrana z tym przeciwnikiem, po sukcesie w finale Mistrzostw Polski Muay Thai.

W rozmowie dla naszego portalu po zakończeniu tego pojedynku przyznał, iż czuł swoją przewagę w przekroju całego starcia, co także wynikało z wychwycenia u rywala pewnych symptomów niepewności w ringu.

''Było widać już w tej pierwszej rundzie, gdzieś tak w połowie zauważyłem, że troszeczkę upadł na duchu. Nie wskakiwał już we mnie tak dynamicznie, widać było, że już obawiał się tego klinczu. Po prostu pozwoliło mi się to rozwinąć. Wiadomo, że walczymy tak dobrze, jak pozwoli nam na to przeciwnik. Wiadomo, że ważne są też nasze umiejętności, ale skoro pozwala, to po prostu to wykorzystywałem.''

Radosz miał pojechać z kadrą Polski na Królewski Puchar Świata do Tajlandii, lecz w wyniku urazu zastąpił go nie kto inny, jak Szkudlarek. Jak się okazało, fighter z Bydgoszczy wypadł świetnie, zajmując drugie miejsce w swojej kategorii wagowej. Radosz nie przeżywa tego, iż ciekawa przygoda i szansa na kolejne laury podczas tamtych zawodów przeszła mu koło nosa.

''Ja już w Tajlandii byłem w marcu na Królewskim Pucharze Akademickim. Teraz miałem znowu jechać, ale przydarzyła mi się kontuzja, złamałem palec i technicznie nie było to możliwe. Nie mam jakiegoś żalu, że Remigiusz pojechał, jak najbardziej gratuluję mu tego sukcesu. Bardzo fajnie, że zdobył to srebro. Szkoda, że nie złoto, ale i tak można powiedzieć, że osiągnął więcej niż ja.''

''A tę walkę traktowałem jak każdą inną, nie patrzyłem przez pryzmat tego, że wcześniej z nim walczyłem, czy gdzieś tam pojechał i coś zdobył. Tylko kolejny przeciwnik, zobaczyć co on umie, czego nie umie i przygotować się na to.''

Reprezentujący barwy Kohorty Poznań zawodnik odpowiadając na nasze pytanie, w czym tkwi sekret siły jego klubu, zgodził się z naszą argumentacją, czyli ciężko pracującą grupą zawodników, świetnym sztabem szkoleniowym i kapitalną atmosferą, jaka w nim panuje.

''Po trochu to wszystko. Jak tutaj widać są wspaniali trenerzy, a tam wspaniała publiczność, która tam siedzi i dopingowała mnie. Jest u nas w klubie bardzo fajna atmosfera, wszyscy ćwiczą. Nie jest tak, że skończył się trening i wszyscy idą do domu tylko siedzimy i próbujemy też sami coś ze sobą zrobić, poprawić, zrobić tarcze, stacje, cokolwiek. Więc wszystko po trochu, staramy się iść gdzie tylko się da, walczyć, pomagać sobie. Zawsze się mówi, że sukces ma wielu ojców, więc...''

Trzeba przyznać Łukaszowi Radoszowi rację, iż podczas jego ostatniej walki otrzymał ogromne wsparcie ze strony grupy kibiców, która licznie przybyła do Hali Orbita z Poznania. Dodając do tego wcześniej wymienione czynniki widzimy, że swoją cegiełkę w jego zwycięstwach ma naprawdę szeroka grupa osób. Bo jak wiadomo w grupie raźniej.