24 hour pharmacy
generic cialis
cialis online
cialis online
canadian pharmacy
canadian pharmacy
free templates joomla

Fight Exclusive Night 4: podsumowanie gali!

FEN 4Naszych czytelników zapraszamy do podsumowania gali Fight Exlusive Night 4, która odbyła się w sobotę 16-go sierpnia w Hali Stulecia w Sopocie. Była to wyjątkowa impreza pod nazwą "Summer Edition", która była wielkim wyzwaniem i wielkim ryzykiem dla organizatorów. Polski widz, kibic sportu a tym bardziej sympatyk Sztuk Walki do tej pory rzadko otrzymywał letnią porą, szansę na odwiedzenie sportowych obiektów.

Tym razem jednak obawy były płonne i pomimo wielu atrakcji w "Letniej Stolicy Polski" jaką jawi się Sopot - publiczność dopisała i hala była wypełniona widzami. Dodatkowo po raz pierwszy najlepsza polska firma Ziętek Team dostarczająca osprzęt do gal w tym i ring, pokazała kompilację ringu i klatki. Najpierw  wywołało to obawy a potem okazało się strzałem w dziesiątkę. Widzowie mieli i świetne widowisko Kickboxingu i MMA bez wypadania i przenoszenia walki na środek. Za odważną decyzję brawa należą się panu Mariuszowi Ziętkowi jak też organizacji FEN. To zagwarantowało sukces całego przedsięwzięcia a także niebywale emocje jakie wywoływały poszczególne walki.

A było co oglądać nie tylko w hali, ale także na antenie stacji Fight Box - kanałowi tematycznemu poświęconemu Sztukom i Sportom Walki. Fight Box bardzo mocno wspiera nowo powstałą organizację, bez mała traktując ją jak "swoje dziecko". Faktycznie szybka ekspansja i rozpoznawalność marki FEN stała się możliwa głównie dzięki tej stacji i zaufaniu, oraz trafnemu wyczuciu tendencji rynkowych, które wykazała dyrektor programowy - pani Dorota Zwierzchowska. Już na etapie drugiej i trzeciej gali widać było, że jest to strzał w dziesiątkę a rynek potrzebuje połączonych wydarzeń Kickboxingu i MMA. Czwarta gala potwierdziła to w pełni.

Oczywiście jak każdy początkujący organizator, grupa FEN nie uniknęła drobnych błędów i wpadek przy gali w Sopocie, ale z każdej trudnej sytuacji potrafiła wybrnąć i zareagować. Nie było to łatwe, bo termin gali pokrywał się z długim weekendem i wpływał na rozluźnienie w sferze pracy i terminowości. Na szczęście większość problemów logistycznych typu: zakwaterowania, wyżywienia czy transportu w tym trudnym urlopowym czasie - udało się rozwiązać. To był poligon doświadczenia potrzebnego do kolejnych starć na jesieni, jakie chce przeprowadzić FEN.

Najważniejsze jednak były walki i emocje jakie otrzymali widzowie, zarówno w hali jak i na ekranach w wielu krajach Europy, Azji, Afryki i Ameryki - dzięki Fight Box i internetowemu streamowi. Warto je przeanalizować, bowiem napięcie rosło z walki na walkę rosło i dosięgło zenitu w głównych walkach wieczoru.

fot. FEN / Paweł Najmowicz - walka Damian Hajduk vs Damian Piątek   fot. FEN / Paweł Najmowicz - walka Sebastian Porębski vs Bartosz Szklarczuk  

Galę otworzyły dwie walki undercardowe. Wystąpili w nich zawodnicy, którzy są debiutantami i nie miały one zawodowego charakteru a odbyły się w formule półprofesjonalnej. W pierwszym na kickboxerskich zasadach K-1, Damian Hajduk z Fightmana Bochnia pokonał na punkty swojego imiennika Damiana Piątka z Underground Elbląg. W drugiej walce 17-letni Sebastian Porębski także z Fightmana Bochnia uporał się przed czasem ze swoim rówieśnikiem Bartoszem Szklarczukiem z Sambo Elbląg.

fot. FEN / Paweł Najmowicz - walka Emil Różewski vs Anton Shimuk   fot. FEN / Paweł Najmowicz - walka Emil Różewski vs Anton Shimuk

Główne wydarzenia rozpoczęły się wraz z jedynym międzynarodowym pojedynkiem, jaki odbył się w Sopocie. Były dżudoka Emil "Róża" Różewski z Warszawy toczył niełatwy bój z Białorusinem Antonem Shimukiem. Sporo lżejszy rywal, który do tej pory bił się w kategorii lekkiej był bardzo szybki i wytrzymały. Różewski po zapoznawczej stójce szybko "poszedł w nawyki" czyli skorzystał ze sprowadzenia i rozpoczął pracę grapplingową próbując na wiele sposobów zmusić do poddania rywala. Czasem nawet dwiema technikami naraz a czasem nie mogąc się zdecydować czy uderzać czy poddawać? Białorusin był szybki i w stójce i parterze i unikał jakimś cudem prób poddań. Tak wyglądało to przez trzy rundy i sędziowie nie mieli wątpliwości kogo wytypować jako zwycięzcę walki.

To jednak nie zwalnia od realnej oceny poczynań Różewskiego. Te niestety nie były tak wyraziste, by wystawiać laurkę. Młody fighter jest utalentowany, ale za bardzo skupia się na promocji a mniej na poprawie elementów, które przeszkadzają mu właśnie we wspomnianym zakończeniu walki. Teraz po czwartym zwycięstwie musi uważać, by nie trafić na rywala o większym doświadczeniu, sile i przekrojowych umiejętnościach, bo może skończyć to się przegraną. W Sopocie obnażył swój brak warsztatu g'n'p i złych wyborów. Miejmy nadzieję, że w kolejnych walkach będzie lepiej.

fot. FEN / Paweł Najmowicz - walka Jarosław Daschke vs Łukasz Gawlik   fot. FEN / Paweł Najmowicz - walka Jarosław Daschke vs Łukasz Gawlik

Kolejna walka na zasadach K-1 podgrzała publikę do stanu wrzenia z uwagi na fakt walki pochodzącego z Trójmiasta, Jarosława Daschke. Najlepszy polski zawodnik wagi półśredniej w Kickboxingu, za rywala miał dobrze znanego sobie Łukasza Gawlika z Tom Center Piotrków Trybunalski. Obaj mierzyli się ze sobą kilka razy na niwie amatorskiej, ale tym razem zawodowa arena miała wyjaśnić, kto z nich jest lepszy. Przy aplauzie i wsparciu własnej publiczności, zawodnik najlepszego trójmiejskiego klubu Kickboxingu, jakim jest Champion Gdańsk pokazał klasę, panując od początku do końca walki. Podopieczny trenera Bogdana Bliźniaka zdołał w każdej z rund ustalić, kto jest dominantem w tej walce i sędziowie nie mieli wątpliwości przy punktacji. Mimo dzielnej postawy Łukasza Gawlika ten wieczór należał do leworęcznego zawodnika z Gdańska.

fot. FEN / Paweł Najmowicz - walka Robert Maruszak vs Tomasz Kowalkowski   fot. FEN / Paweł Najmowicz - walka Robert Maruszak vs Tomasz Kowalkowski

Kolejna walka tym razem na zasadach MMA nie rozczarowała. Dwumetrowy Tomasz Kowalkowski z Mighty Bulls Gdynia w czwartej zawodowej walce mierzył się z Robertem Maruszakiem z Corpus Gym Gdańsk. Derbową rywalizację pełną podtekstów wygrał ten ostatni, ale było to ciężko zapracowane zwycięstwo. Akcje i sytuacja zmieniały się jak w kalejdoskopie a kibice obu zawodników przeżywali huśtawkę nastrojów. Był to typowy pojedynek stójkowicza i grapplera. W stójce dominował Robert Maruszak a w parterze, mimo że na plecach, groźniej prezentował się Tomasz Kowalkowski, który kilka razy bliski był wyciągnięcia tzw. kimury w początkowej fazie walki. Maruszak zwyciężył dzięki determinacji i konsekwencji a także szybkości w stójce, w której posłał kończący lewy sierp i zakończył to serią uderzeń w parterze. Dla Maruszaka było to ważne zwycięstwo z uwagi na wcześniejsze życiowe perturbacje na własne życzenie. Miał coś do udowodnienia i to właśnie udowodnił a na pewno udowodnił, że w MMA warto na niego stawiać.

fot. FEN / Paweł Najmowicz - walka Jacek Kreft vs Patryk Rogóż   fot. FEN / Paweł Najmowicz - walka Jacek Kreft vs Patryk Rogóż

Kolejny pojedynek był jeszcze bardziej niesamowity a przede wszystkim stał na bardzo wysokim poziomie technicznym. Trudno się temu dziwić, skoro przystępujący do walki MMA w kategorii lekkiej 19-letni Patryk Rogóż z Fightmana Bochnia przystępował do pojedynku z ośmioma zwycięstwami na koncie. Niestety, fenomenalny tego wieczora Jacek Kreft z Mad Dogs Gdynia przy ogromnym wsparciu swoich fanów zatrzymał ten pochód w górę, bardzo utalentowanego młodzieńca. On sam także jest młody, bo ma 23 lata, ale był to moment, którym oddziela się mężczyzn od dzieci i Kreft pokazał, że ten etap jest już za nim. Pokaz skuteczności w jego wykonaniu był świetny. Walka zaczęła się dla niego niepomyślnie, bowiem po błyskawicznym natarciu Rogóża - znalazł się na plecach i musiał odpierać ataki z góry. Poradził sobie znakomicie przetaczając i rzucając go na plecy.

Rogóż był niebezpieczny na plecach, bo tak wygrał ostatnią walkę, ale tym razem trafił na prawdziwego mistrza i po niespełna dwóch i pół minucie ręka Patryka znalazła się w pułapce a za chwilę w geście zwycięstwa ręka Jacka Krefta powędrowała w górę. To najcenniejsze zwycięstwo Jacka w karierze, po pokonaniu Patryka Grudniewskiego i Mariana Ziółkowskiego i na pewno nie ostatnie. Jego talent rozwija się i Jacek nie jeden raz jeszcze zaskoczy. Dodatkowym aspektem był fakt, iż rywal nie zdołał zrobić wagi i teoretycznie mógł mieć przewagę masy. Kreft sportowo zgodził się na to i to pokazuje klasę tego chłopaka.

fot. FEN / Paweł Najmowicz - walka Marta Chojnoska vs Monika Porażyńska    fot. FEN / Paweł Najmowicz - walka Marta Chojnoska vs Monika Porażyńska

Do gry wróciła także rutynowana była mistrzyni świata w Kickboxingu, Marta Chojnoska. W drugim tego wieczora pojedynku na zasadach K-1, wypunktowała znaną sobie i zaprzyjaźnioną koleżankę Monikę Porażyńską z GKS Corpus Gdańsk. "Mysza" znakomicie była przygotowana do walki i znacząco poprawiła boks. W połączeniu z jej dobrymi kopnięciami, stanowiło to kapitalną maszynkę do punktowania koleżanki z kadry. Trenująca obecnie w Fight Club Shi-Kon Łódź Chojnoska mimo jednego ostrzeżenia panowała niepodzielnie w ringu. Porażyńska zdołała się przebudzić pod koniec walki, ale wcześniej pokazała niezwykłą odporność na całe serie ciosów i to pozwoliło jej choć trochę zmniejszyć dystans w końcówce walki. Niestety mimo hartu ducha, przegrała ten bardzo techniczny pojedynek. Dla Chojnoskiej to cenne zwycięstwo i pierwsze w FEN od czasu porażki z Sylwią Juśkiewicz w marcu 2014. Ona zamierza jeszcze wygrywać i zapewne będzie wygrywać, bowiem jest w znakomitej formie.

fot. FEN / Paweł Najmowicz - walka Dawid Mora vs Michał Wlazło   fot. FEN / Paweł Najmowicz - walka Dawid Mora vs Michał Wlazło

Dramatyczne wydarzenia były udziałem kolejny raz zawodników MMA wagi ciężkiej. To miało być starcie tytanów i takie było. Idący w górę Dawid Mora z Zielonej Góry w swojej drugiej walce w karierze i zarazem drugiej w organizacji FEN, starł się z faworytem trójmiejskiej publiczności Michałem Wlazło. Michał toczył zaledwie czwartą walkę w MMA w długoletniej karierze, ale na koncie miał tytuły mistrza Polski Muay Thai i pokonanie w formule K-1 samego Daniela Omielańczuka, dziś zawodnika UFC.

Pojedynek obfitował w nagłe zwroty sytuacji i pokazał hart ducha obu zawodników a nade wszystko ich znakomite przygotowanie. Wlazło szybko zyskał przewagę, czym zaskoczył wszystkich. Był ogromnie zmotywowany, ze względu na postać swojego byłego trenera, który był obecny na gali. Te aspekty były obecne w podtekście tej walki, ale nie w odniesieniu do Dawida Mory. Dawid i Michał pokazali klasę i w pojedynku i tuż po nim gdy doceniali siebie nawzajem sportowymi gestami. Walkę rozstrzygnął na swoją korzyść porozbijany Dawid Mora, który okupił to groźnie wyglądającą kontuzją oka. W drugim starciu po tym jak był obijany i obalany, zdołał się dźwignąć i założyć duszenie mataleo czyli duszenie zza pleców i zmusić do poddania Wlazło, który z niedowierzaniem kręcił głową po walce.

Mora może być objawieniem zasklepionej polskiej sceny wagi ciężkiej, która nagle została zaskoczona jego dojściem i dwoma spektakularnymi zwycięstwami. "Ta waga tak ma" - chciałoby się powiedzieć i to jest prawda. Tu czasem wystarczy wyjąć kamyczek by ruszyła lawina. Mora kamyczkiem nie jest ale twardą jak skała bryłą mięśni i ma to coś, co pozwala mu jeszcze zdobywać sympatię widzów. Prawdopodobnie będzie ją kupował zwycięstwami, ale medialność także jest jego mocną stroną. Dodatkowo pracuje pod okiem trenera Tomasza Makowskiego i to daje mu gwarancję najwyższej fachowości warsztatu stójkowego. Treningi parteru i przekrojowego MMA robi zaś z najlepszymi w Polsce jak Przemysław Biskup, Damian Grabowski czy współpracuje z Arrachionem Olsztyn. Ma sporo do poprawienia, ale jest na dobrej drodze by to zrobić.

Michałowi Wlazło należą się brawa za postawę, świetną formę i pokaz niezłego warsztatu nie tylko stójkowego. On na pewno on nie powiedział ostatniego słowa i brawa publiczności to potwierdziły. To bez wątpienia była "Walka Wieczoru" z uwagi na dramaturgię i chyba takie walki najbardziej kocha publiczność.

fot. FEN / Paweł Najmowicz - walka Tymoteusz Świątek vs Pavel Svoboda    fot. FEN / Paweł Najmowicz - walka Tymoteusz Świątek vs Pavel Svoboda

Gdyby nie poprzedzająca starcie wieczoru walka Mora vs Wlazło to występ Tymoteusza Świątka z Fightmana Bochnia i jego heroiczny bój z Pavlem Svobodą z Czech zdobyłby pewnie ten tytuł i dał mu podwójną rangę. Svoboda zaskoczył wszystkich włącznie ze Świątkiem, zapaśniczymi obaleniami. Dodatkowo świetnie punktował ciosami bokserskimi co akurat może nie było trudne z uwagi na zasięg ramion Czecha w stosunku do wagi i wzrostu "Omena", ale potrafił tym powstrzymywać naszego fightera. Czeski zawodnik dodatkowo kapitalnie bronił próby poddań i uciekał z nieprawdopodobnych pułapek, jakie serwował mu leżący na plecach Świątek. Ostatecznie w trzeciej rundzie zdołał zajść za plecy rywala i na raty zdusić jego opór. Tymoteusz był tak wyczerpany walką, że ledwo zdołał wydusić z siebie kilka zdań na raty. Na pewno ważne jest, że odniósł cenne międzynarodowe zwycięstwo nad rywalem walczącym w wyższych wagach. To trzecia wygrana na FEN w czterech walkach w tym roku. In minus to porażka w Finlandii, która pokazała mu, że jeszcze sporo musi pracować. "Omen" popracował pod okiem trenera Tomasza Knapa i dało to dobry efekt, ale musi teraz odpocząć by zebrać siły na jesienne lub przyszłoroczne boje.

Warto podkreślić jak zawsze dobrą oprawę w podczas gal Fight Exclusive Night i świetną pracę składu sędziowskiego, kierowanego przez Sebastiana Jagielskiego. Jak zawsze dobrze wypadli konferansjerzy: Andrzej Gliniak i Piotr Lichtarski. Ten pierwszy wyrasta jako twarz organizacji, bowiem jest w niej od początku i jest lubiany przez sympatyków Sztuk Walki, którzy zaczynają być coraz liczniejsi i coraz bardziej zmotywowani, by wspierać FEN. Ich wsparcie potwierdzone obecnością na hali i przed telewizorami gwarantują sukces w przyszłości. Gołym okiem widać, że FEN rozrasta się i w dwóch trudnych terminach w końcu czerwca i połowie sierpnia udało się przeprowadzić świetne widowiska z naprawdę dobrymi walkami. Organizacja ustami swoich prezesów Pawła Jóźwiaka i Rafała Sawickiego, już zapowiedziała powrót do Trójmiasta. Czekamy zatem na kolejne gale i informacje.

Komplet wyników:

Walki otwarcia (Semi-Pro)
K-1 84 kg: Damian Hajduk (Fightman Bochnia) pokonał Damiana Piątka (Underground Elbląg) przez decyzję 3-0 (30-26,30-27,30-26)
MMA 73 kg: Sebastian Porębski (Fightman Bochnia) pokonał Bartosza Szklarczuka (Sambo Elbląg) przez poddanie (duszenie zza pleców) w 1 rundzie (4:07 min)

Główna karta
MMA 77 kg: Emil Różewski (Fanga Warszawa) pokonał Antona Shimuka (Kondor Grodno) przez decyzję 3-0 (30-26,30-26,30-27)
K-1 67 kg: Jarosław Daschke (Champion Gdańsk) pokonał Łukasza Gawlika (Tom Center Piotrków Trybunalski) przez decyzję 3-0 (30-26 x 3)
MMA 120 kg: Robert Maruszak (GKS Corpus Gdańsk) pokonał Tomasza Kowalkowskiego (Mighty Bulls Gdynia) przez TKO (uderzenia w parterze) w 3 rundzie (1:58 min)
MMA 70 kg: Jacek Kreft (Mad Dogs Gdynia) pokonał Patryka Rogóża (Fightman Bochnia) przez poddanie (dźwignia na ramię) w 1 rundzie (2:20 min)
K-1 54 kg: Marta Chojnoska (Fight Club Shi-Kon Łódź) pokonała Monikę Porażyńską (GKS Corpus Gdańsk) przez decyzję 3-0 (29-26,29-27,29-27)
MMA 120 kg: Dawid Mora (Mak Boxing Klub) pokonał Michała Wlazło (Forfit Gdańsk) przez poddanie (duszenie zza pleców) w 2 rundzie (2:40 min)

Walka wieczoru
MMA 61 kg: Tymoteusz Świątek (Fightman Bochnia) pokonał Pavla Svobodę (Jayman MMA Fighting Systems) przez poddanie (duszenie zza pleców) w 3 rundzie (1:56 min)