free templates joomla

Damian Szafran: Nie chcę rekordu nabitego na słabych rywalach! Wywiad!

Damian Szafran Przede mną jeszcze długa droga i sporo nauki - przyznaje skromnie Damian Szafran, który 17 października podczas gali Gołdap Fight Night Round 2 zdobył pas zawodowego mistrza Europy w kickboxingu federacji UFR. Założyciel klubu "Husaria Gołdap", jednomyślną decyzją sędziów, pewnie rozprawił się z doświadczonym i solidnym reprezentantem Słowacji - Thomasem Neupauerem.

Kamil Kierzkowski: Thomas Neupauer to solidny, bardzo doświadczony zawodnik. Prawdę mówiąc: raczej niewielu widziało Cię przed walką w roli faworyta. Te kilka minut po walce - jak smakuje najnowsze zwycięstwo?

Damian Szafran: Dokładnie, Thomas to bardzo wymagający i trudny do ogrania przeciwnik z dużym doświadczeniem. Walczył z samą czołówką zawodników z Polski, jak np. Niziołek, Wichowski czy Burdanowski. Na początku sam nie byłem pewien, czy zgodzić się na tę walkę. Szczerze mówiąc, sam nie widziałem siebie jako faworyta. Pomyślałem jednak, że jeśli nie spróbuję, to nie przekonam się jak wypadam obecnie na tle zawodników tego poziomu. Była to wprawdzie dopiero moja druga walka, ale nie zależy mi na sztucznym nabijaniu rekordu i odnoszeniu zwycięstw nad słabymi przeciwnikami, którzy przyjeżdżają jedynie po wypłatę. Dodatkowo: ten brak wiary u innych w moje możliwości nakręcał i motywował mnie jeszcze bardziej. Teraz czuję natomiast niesamowitą ulgę, bo cel został zrealizowany. Do tego wciąż lekkie niedowierzanie, ale przede wszystkim ogromna radość.

Jaki mieliście konkretny plan na walkę i na ile dało się go zrealizować?

Szczegółowo określonego, konkretnego planu nie było. Ogólne założenia były po prostu takie, by nie popełnić błędu z pierwszej walki, w której wyrzuciłem większość sił już w pierwszej rundzie. Przygotowaliśmy dodatkowo z trenerem Markiem Majewskim kilka kombinacji, które po części udało mi się przełożyć na ring. Popełniam jednak wciąż sporo błędów i muszę nad tym mocno pracować, by było naprawdę dobrze. Przede mną jeszcze długa droga i sporo nauki.

Czym zaskoczył Cię Słowak?

Przede wszystkim: dość silnymi i celnymi kopnięciami. Odczułem niemal każde jego kopnięcie. Facet jest silny fizycznie, ma czym uderzyć.

W pierwszej walce zdobyłeś pas zawodowego mistrza Polski w kickboxingu federacji UFR. Po drugiej - masz już tytuł mistrza Europy. Przy takim tempie boję się zapytać, ale muszę: czego możemy spodziewać się przy trzeciej walce?

Spokojnie, do mistrza świata daleka droga (śmiech). Na tę chwilę nie chcę walczyć o żadne kolejne tytuły. Chcę walk, w których będę mógł sprawdzać nowe umiejętności, w których nabiorę ringowego doświadczenia. Nie mogę cały czas zdobywać szczytów, jest to ogromne obciążenie psychiczne. Bezmyślne porywanie się na niedostępne na tę chwilę cele skończyłoby się pewnie bolesnym upadkiem.

Oglądając Cię dziś w ringu widziałem wyraźny progres w stosunku do Twojej dyspozycji z marca. Zauważalny był nie tylko postęp w technice, ale i zupełnie inna jakość przygotowania kondycyjnego. Dokonywałeś poważnych zmian w treningach?

Tak, jeszcze przed walką mówiłem, że zobaczycie mnie w zupełnie innej wersji. Do pierwszego pojedynku przygotowywałem się kompletnie sam. Do tego organizacja gali, prowadzenie klubu, praca, szkoła i wiele innych spraw, o których nie można zapominać. Wówczas przygotowywałem się, ale tak naprawdę nie byłem prawdziwie przygotowany.
Teraz było zupełnie inaczej. W przygotowaniach fizycznych pomógł mi Adrian Turkowski z Kinetic Olsztyn. To świetny fachowiec. Rozpisał mi plany, który realizowałem, nie mam zastrzeżeń. Podobnie z trenerem od boksu - Markiem Majewskim i Adrianem Kowalkowskim, z którym szlifowałem kick-boxing. Treningi obejmowały też kwestie mentalne i psychologiczne, którymi zajął się ceniony psycholog sportowy - Dariusz Nowicki. Nie mogłem też narzekać na sparingpartnerów, wśród których był m.in. mój przyjaciel Przemysław Opalach, na którego koncie są takie tytuły w boksie zawodowym jak IBF International, WBC Baltic czy WBF World Champion.

Przejdźmy zatem do samej gali. Druga impreza organizowana pod szyldem Twojego klubu i - z tego co widziałem - po raz drugi niemal komplet sprzedanych biletów. Tego typu sztuka nie zawsze udaje się starym organizatorskim wyjadaczom, którzy od lat działają na rynku. GFN dopiero zaczyna, a wydaje się, że z frekwencją nie ma większych problemów. Jak myślisz: skąd to się bierze?

Druga odsłona Gołdap Fight Night pokazała po raz kolejny, że jest w naszym mieście ogromne zainteresowanie sportami walki. Bardzo się cieszę, bo to piękna i kształtująca charaktery dziedzina sportu. Duży wpływ ma na to na pewno federacja UFR, która działa na rynku już od ponad 10 lat. Dzięki jej prezesom: Łukaszowi Makarewiczowi i Piotrowi Bąkowskiemu, mogłem zawalczyć o te tytuły, a to z pewnością przyciąga zainteresowanie ludzi, dzięki czemu organizacja GFN ma w ogóle sens. Staramy się, by wszystko wychodziło płynnie i jak najlepiej. Również jako organizator musimy zdobyć trochę doświadczenia. Przy kolejnych galach może być tylko lepiej.

Jak oceniasz wsparcie ze strony lokalnych władz? Myślisz, że dadzą zielone światło trzeciej gali?

Władze przekonują się chyba pomału, że to wszystko naprawdę ma sens. Początkowo, nie ukrywam, było ciężko zdobyć zaufanie, ale to wydaje się normalne. Najważniejsze, by teraz nasza współpraca była coraz wydajniejsza. O zielone światło trzeba będzie zapytać pana burmistrza, ale mam cichą nadzieję, że zdążył już zobaczyć potencjał w tej sportowej imprezie i nie będzie większych problemów.

Kiedy więc można się jej spodziewać?

Jeśli trzecia odsłona GFN miałaby się odbyć, to już na pewno w przyszłym roku. Prawdopodobnie jesienią. Rozmawialiśmy już na ten temat i doszliśmy do wniosku, że w chwili obecnej dwie gale w ciągu roku to za dużo (pierwsza odsłona Gołdap Fight Night odbyła się w marcu 2015 r., przyp. KK). Jedna jest jednak jak najbardziej osiągalna.

Rok to dość spory okres czasu w karierze zawodnika. Kolejny start planujesz na swojej gali, czy jednak zobaczymy Cię gdzieś wcześniej? Interesuje Cię walka na wyjeździe?

Jeśli tylko zdrowie pozwoli, to na pewno zawalczę na 3. odsłonie Gołdap Fight Night. Planuję jednak wrócić znacznie wcześniej, właśnie na wyjeździe. Prawdę mówiąc: pojawiły się już pierwsze propozycje, czekam na konkretniejsze oferty, potwierdzenia. Dam znać, gdy tylko coś się wyklaruje.

Teraz, chwilę po walce, jest ktoś, komu chciałbyś szczególnie podziękować?

Przede wszystkim chciałbym podziękować rodzicom i bratu za wielkie wsparcie, które otrzymałem z ich strony. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Nie można też zapomnieć o wszystkich sponsorach, partnerach i patronach: medialnych oraz honorowych. Bez nich żadna gala by się nie odbyła. Chyba każdy zdaje sobie sprawę jak trudno pozyskać fundusze na takie wydarzenie, którego organizacja to w końcu niemałe koszta. Ukłon także w stronę dyrektora OSiR - Marka Kuskowskiego, który tak naprawdę wraz z moim tatą i bratem to wszystko organizował. Dzięki temu mogłem skupić się na przygotowaniach, byłem niemal wyłączony z organizacji, mogłem dać z siebie więcej w ringu. Wiem, że przeszli w tym czasie wiele, za co należy im się wielki szacunek. Bez nich nie dałbym rady.