free templates joomla

Legenda Sportów Walki Józef Warchoł nie żyje!

Józef WarchołŚrodowisko polskich sportów walki, obiegła dziś niestety tragiczna wiadomość o śmierci legendarnego, 51-letniego, karateki i kickboxera, Józefa Warchoła z Koszalina. Wielokrotny mistrz Polski Karate Kyokushin i niegdyś czołowy zawodnik Kickboxingu na świecie, zmarł w Koszalinie, prawdopodobnie na wylew, choć w ostatnim czasie chorował i był w trakcie leczenia.

Jak udało nam się dowiedzieć od kilku dni Józef Warchoł źle się czuł. Ponad dwa tygodnie wcześniej opuścił szpital gdzie m.in. miał słabe wyniki badań krwi.  Jednak sprawa nie jest tak prosta, bowiem w międzyczasie w obronie jednej ze znanych sobie osób został zaatakowany na ulicy i uderzony w głowę przez dwóch napastników. Osłabiony trafił do szpitala, a po badaniach wykryto dwa skrzepy po urazach głowy. Być może było to jedną z przyczyn jego złego samopoczucia i w konsekwencji śmierci.

Dzisiaj rano w domu, zawodnika i trenera, zastała w ciężkim stanie żona Natalia. W czasie ostatniego weekendu Józef Warchoł był obecny na gali w Stepnicy, gdzie mówił jednemu z zawodników, iż faktycznie nie czuje się najlepiej i jest w trakcie leczenia. W poniedziałek 7-go września wieczorem był w dobrym nastroju według informacji tych, którzy go znali. Rano samopoczucie miał znacznie gorsze, ale pożegnał się z dziećmi, które żona odprowadziła do szkoły. Po powrocie około godziny 9.00 zastała go w ciężkim stanie, po widocznym krwotoku z nosa i uszu. Później najprawdopodobniej zmarł już w szpitalu. Rodzina i mnóstwo znajomych ludzi jest w szoku, ponieważ Józef Warchoł był postacią nietuzinkową.

Można wiele opowiadać o Józefie Warchole i wiele ocen może być skrajnych. Jednak ci, którzy go znali wiedzą, że był człowiekiem prostolinijnym. "Co w sercu to na języku" - to w pełni oddaje gwałtowny i porywczy charakter Józefa Warchoła, którego on sam okiełznać nie mógł i chyba nie bardzo też się starał. Przez to miał wielu wrogów i to też trzeba przyznać, że potrafił ich sobie gromadzić nie w mniejszym stopniu niż przyjaciół, których też mu nie brakowało.

Skandale polityczne i społeczne, a czasem i sportowe to jednak odrębny temat. O Józefie Warchole warto mówić najbardziej w sferze jego kariery sportowej. Zaczynał od Karate Kyokushin na początku lat 80-tych, gdzie już w 1983 roku zdobył tytuł mistrza Polski w Słupsku na X jubileuszowych MP pełno-kontaktowego Karate, mając zaledwie 18 lat. Wówczas poza boksem był to najtwardszy Sport Walki jaki uprawiano w Polsce. W kolejnych MP w 1984 roku w Jeleniej Górze w imponującym stylu zdemontował słynnego Stanisława Gwiżdża obrotowym kopnięciem na głowę.

W 1985 w Lublinie jeszcze w Karate przegrywa dyskusyjnie (wagą ciała- przyp. red.) z Markiem Piotrowskim i od tej pory zaczyna się historia jego próby doścignięcia legendy światowego Kickboxingu. W 1986 na najsilniejszym w historii Europejskim Turnieju Karate w katowickim "Spodku" zdobywa drugie miejsce. W tym samym roku 1986 w Zielonej Górze odzyskuje tytuł MP pokonując Eugeniusza Dadzibóga w finale. W 1987 roku pominięty przez lidera polskiego Kyokushin Andrzeja Drewniaka w wyjeździe na MŚ w Tokio, zdobywa drugie miejsce na MP w Łodzi i definitywnie odchodzi do Kickboxingu.

W 1988 roku w Koszalinie na rodzinnej ziemi wyzywa do walki Marka Piotrowskiego. Piotrowski był już wówczas amatorskim Mistrzem Świata WAKO i zdobywcą Pucharu Świata. Piotrowski udowadnia w nim swoją wyższość, ale Warchoł postanawia kontynuować karierę. W 1991 roku zdobywa tytuł Zawodowego Mistrza Europy najpoważniejszej wówczas organizacji ISKA. W 1995 roku to samo robi w WAKO-Pro. Wcześniej w Marsylii we Francji w 1993 roku stanął do walki z rywalem Piotrowskiego, legendarnym Ricky Roufusem. "The Jet" zmusił do poddania się po raz pierwszy w karierze zawodnika z Koszalina w walce o pas Mistrza Świata IKF. Wcześniej Amerykanin znokautował Marka Piotrowskiego w 1991 roku.

W latach 1997 do 1999 leczy wyczerpany kontuzjami organizm i w 2000 zdobywa pas Zawodowego Mistrza Polski nokautując Marcina Rogozika. Dodatkowo zostaje amatorskim MP w Kickboxingu w kategorii do 86 kg w 1999 i 2000 roku. W 2001 roku Józek nokautuje Joao Celado z Portugalii w hali Orbita we Wrocławiu i zdobywa wymarzony tytuł Mistrza Świata i mimo, że toczył wiele walk i wcześniej, i później, w tym także w MMA w wieku 49 lat. Było ukoronowanie jego Drogi Wojownika.

To, że Józef Warchoł był Wielkim Wojownikiem potwierdzi każdy w tym kraju. Nie był też obojętny na ludzką krzywdę. Jego zachowanie poza ringiem niech jednak pozostanie w sferze anegdot, bo sportowe życie wiele rzeczy i niedostatków jest w stanie zrekompensować. Warchoł miał w sobie coś z sienkiewiczowskiego Kmicica, gwałtowność, waleczność, ale i ogromne serce do walki i dla ludzi, których lubił i kochał. I tak jak Kmicic - jeśli nienawidził, to do grobowej deski. Dziś, ci którym coś zawinił winni mu wybaczyć zgodnie z chrześcijańskim zwyczajem. Cześć jego pamięci i niech spoczywa w pokoju, którego za wiele nie zaznał w tym życiu.