free templates joomla

ME Muaythai 2014: podsumowanie gali!

Mateusz Kopiec Muay ThaiW niedzielny wieczór 28-go września Galą Finałową w prestiżowej Kraków Arena w Krakowie, zakończyły się IX Mistrzostwa Europy Muaythai 2014, pod egidą największej światowej organizacji amatorskiego tajskiego boksu, IFMA. Było to wydarzenie bez precedensu w historii polskich sportów walki, bowiem dzięki inicjatywie i zaangażowaniu prezesa Polskiego Związku Muaythai, Rafała Szlachty udało przeprowadzić imprezę na największym halowym polskim obiekcie sportowym a także, pokazać ją na antenie Polsatu Sport, największej polskiej stacji sportowej.

Niedawno oddana do użytku Kraków Arena po raz pierwszy miała okazję gościć Sztuki Walki w swoich podwojach i jak już wiadomo - nie ostatni. Według różnych szacunków od 7 do 9 tysięcy widzów w hali mogło oglądać wybrane amatorskie finały i dwie zawodowe walki. Dzięki telewizji dziesiątki a może nawet setki tysięcy oglądać je na żywo na wizji i zapoznać się z tym czym Muay Thai naprawdę jest. To kapitalna promocja i tego sportu i gwiazd tego sportu. Nie tylko gwiazd sportu, bowiem obecność Ambasadora Królestwa Tajlandii, także miała swój wymiar i splendor.

Finały zaczęły się dla nas dobrze. Polacy mieli już w zapasie wiele medali zdobytych w finałowych walkach toczonych jeszcze w hali krakowskiego AWF-u, gdzie odbywały się eliminacje i część walk finałowych także w tych najważniejszych A-klasowych pojedynkach. Na ich plus trzeba zapisać złoty medal Łukasza Radosza z Kohorty Poznań i srebrne Radosława Paczuskiego i Tomasza Szczepkowskiego.

Radosz walczył fantastycznie w tych mistrzostwach i udokumentował to zwycięstwem nad Białorusinem Artsiomem Sansouskim. Do finału nie przystąpił Radosław Paczuski z Warszawy, który doznał skręcenia torebki stawowej. Szkoda, bo jego pojedynek z supermistrzem i podwójnym triumfatorem ME i MŚ IFMA Dmitrym Valentem z Białorusi dałby pokaz formy przed walką z Arturem Kyshenką na KOK World GP 2014 w Gdańsku w październiku.

Jednak najważniejsze wydarzenia zarezerwowane były na wieczorną część ME. A dzieło się sporo. Przede wszystkim Polacy zaczęli od wielkiego "C" czyli zwycięstwa Mateusza Kopca z Garudy Warszawa nad twardym dwukrotnym mistrzem świata juniorów IFMA (2011 Taszkent) i WAKO, 21-letnim Itayem Gershonem z Izraela. Gershon w 2013 roku pokonał Marcina Parchetę ze Szczecina na Tataneft Cup i pokazał, że jest jednym z najbardziej obiecujących zawodników młodego pokolenia na świecie. Istniały obawy o tę walkę, ale Kopiec wreszcie przełamał listę pechowych występów. W półfinale zmiótł Rustema Akzhanova z Kazachstanu, który był medalistą MŚ IFMA a w finale dał sobie radę z Gershonem.

Łatwo nie było i pojedynek nie był porywający, ale ostatecznie polski fighter skorzystał z doświadczenia i w kluczowych momentach podkreślał przewagę. "To jest wielki sukces i wspaniałe uczucie wygrać tutaj w Krakowie przed tak wielką publicznością. Bardzo się cieszę, że miałem okazję wreszcie okazję wywalczyć ten sukces w Polsce u siebie i na tak wielkiej gali" - powiedział szczęśliwy, nowo kreowany mistrz Europy.

Do kolejnej walki wyszli w zastępstwie finału wagi półciężkiej zawodnicy B-klasy - Sigitas Gaizaskas z Litwy i Ondrej Marvan z Czech. Od początku zarysowała się przewaga silnego Litwina z Titanas Gym, który doprowadził do dwukrotnego liczenia zawodnika z Highlanders Trutnov i ostatnia akcja także należała do niego po czym sędzia zatrzymał pojedynek.

Swój pojedynek wygrała także Anastasia Sharmonova z Ukrainy. Młoda waleczna Ukrainka, niedawno była na froncie wojny z prorosyjskimi terrorystami jako ochotniczka i wolontariuszka. W Krakowie na sportowym froncie pokonała doświadczoną Francuzkę Katię Semail. Ukraińska mistrzyni miała mizerny rekord zawodowy w stosunku do Semail, ale na ringu w Kraków Arena nie dała sobie wydrzeć zwycięstwa i dedykowała je jednemu z poległych bohaterów wojny o wolność i jedność Ukrainy z rosyjskimi najeźdźcami.

Niestety jej rodak i były mistrz świata Vitaliy Nikiforov nie poszedł w jej ślady i przegrał finałowy pojedynek ze swoim imiennikiem z Białorusi Vitaliyem Hurkou znanym też jako Witalij Gurkow. Przegrał z nie byle kim, bo Hurkou ma niebywałe doświadczenie zawodowe z gal K-1 MAX czy Thai Fight, gdzie mierzył się z Giorgio Petrosyanem czy Buakawem. Aż takiego doświadczenia nie ma Nikiforov a dodatkowo był mocno wymęczony walką z Oskarem Staszczakiem w półfinale. Białorusin okazał się także wizualnie silniejszy fizycznie co może być zaskoczeniem, ponieważ wcześniej walczył w lżejszej kategorii. Tak czy tak zwyciężył prezentując wysoką formę.

Dla polskich fanów Muay Thai w Krakowie, najważniejszy było starcie Marcina Łepkowskiego z Raczadam Kraków z legendą europejskiego i światowego tajskiego boksu Andreiem Kulebinem z Białorusi. Ten pojedynek był wpisany w historię mistrzostw i oczekiwań polskich kibiców. Wielu z nich przyszło tylko na ten jeden bój i nie zawiodło się. Zarówno Kulebin jak i Łepkowski przystąpili do niego w życiowej dyspozycji. Widzowie obejrzeli bezkompromisowe starcie dwóch świetnych fighterów na podobnym poziomie wyszkolenia.

Cios za cios, klincz za klincz i zawrotne tempo walki przez trzy rundy. Dwie pierwsze wygrał Kulebin, ale nie była to duża różnica. Trzecie starcie było bardzo wyrównane i nawet być może nieznacznie na korzyść Łepkowskiego, który przeprowadził kilka brawurowych akcji z uderzeniami łokciami i o dziwo bardzo dobrymi akcjami bokserskimi, gdy uderzał po tułowiu Białorusina. Ten z kolei rewanżował się mocnymi kopnięciami i żelaznym klinczem, którym zdobywał przewagę.

Przy werdykcie serca Polaków na hali biły mocno z lekką nadzieją, że przy tak wyrównanej walce sędziowie wskażą naszego zawodnika. Niestety podjęli oni inną decyzję, bo jeśli Marcin miałby wygrać z takim nazwiskiem musiałby mieć większą przewagę. Sędziowie nie ryzykowali i wskazali Kulebina a sam Łepkowski z uznaniem przyjął ten werdykt uciszając niezadowoloną publiczność jednym sportowym gestem. Nie udało się pokonać legendarnego rywala, ale jasno widać że przyszłość należy do polskiego zawodnika.

Na koniec gali kibice obejrzeli dwa pojedynki zawodowe. Pierwszy z nich toczył niespełna 20-letni Oskar Staszczak, największy polski talent i zarazem przegrany tych ME. Po zdobyciu drugiego miejsca na MŚ w Malezji oczekiwano zdobycia złotego medalu ME. Na drodze jednak stanął wspomniany Vitaliy Nikiforov i zrewanżował się Polakowi za porażkę. W ramach odpokutowania porażki Oskar dostał szansę w walce z bardzo perspektywicznym równolatkiem Jimmy Vienot z Francji. Francuz na co dzień stacjonuje w Tajlandii i to doświadczenie plus walki w Thai Fight pozwoliły mu przetrwać w tym boju. Publiczności ogromnie podobał się dynamiczny pojedynek. Polak wygrał pierwszą i trzecią rundę koncertowo. Druga była remisowa ze wskazaniem na Polaka i to chyba pokazało klasę naszego zawodnika i zyskało mu nowych fanów.

Finalny pojedynek na zasadach Muay Boran, który stoczyli trener Kadry Narodowej Rafał Simonides, oraz Tawatchai Budsadee, był bardziej pokazem Sztuki Walki niż "Krwawym Sportem". Obaj znają się doskonale z Tajlandii, walk w Polsce i Niemczech. Wiedzą co i na ile mogą sobie pozwolić z rywalem. Obaj wiedzą o sobie wszystko, ale na ringu dali dobre show. "Lucky" jak nazywany jest Taj nie zamierzał przegrać szybko walki i pokazał kilka sztuczek ze swego bogatego repertuaru. Finalnie jednak to Simonides przeprowadził decydujące dwie akcje i walka została zatrzymana przez sędziego.

Mimo sznurów na rękach nikomu nic się nie stało i nawet obyło się bez wyraźnych obrażeń. To był świetny pokaz tradycyjnego Muay Thai z tańcem Wai Kru i całą bogatą otoczką. Po walce człowiek, który zakochany jest w Tajlandii czyli Simonides dał się ponieść emocjom i nawet wyzwał do walki Mariusza Pudzianowskiego. Jak powiedział: "każdemu wolno marzyć".

Ostatecznie trzeba podsumować galę i całe ME Muaythai jako bardzo udane przedsięwzięcie. Rafał Szlachta i sztab współpracowników pokazali niedowiarkom, iż impreza Muay Thai w Polsce może zakończyć się sukcesem, dzięki wytrwałości i pracowitości a także wsparciu wielu ludzi i sponsorów.

Mężczyźni

48 kg
1. Oleg Guta (Ukraina)
2. Victor Helder (Portugalia)
3. Kholmurod Rakhimov (Rosja)

51 kg
1. Vagilevych Roman (Ukraina)
2. Netrebka Vasiliy (Rosja)

54 kg
1. Vladyslav Mykytas (Ukraina)
2. Armen Simonyan (Rosja)

57 kg
1. Kostiantyn Trishyn (Ukraina)
2. Pavel Valteran (Rosja)

60 kg
1. Mykhailo Vasylioglo (Ukraina)
2. Stanislau Zakharchanka (Białoruś)
3. Antoine Habash (Węgry)
3. Alexander Kotov (Rosja)

63,5 kg
1. Dzmitry Varats Dzmitry (Białoruś)
2. Libchenko Igor (Ukraina)
3. Itay Gayer (Izrael)

67 kg
1. Andrei Kulebin (Białoruś)
2. Marcin Łepkowski (Polska)
3. Sososm Surachai (Finlandia)
3. Sergei Kuliaba (Ukraina)

71 kg
1. Mateusz Kopiec (Polska)
2. Itay Gershon (Izrael)
3. Rustem Akzhanov (Kazachstan)

75 kg
1. Vitaliy Hurkou (Białoruś)
2. Vitaliy Nikiforov (Ukraina)
3. Oskar Staszczak (Polska)

81 kg
1. Dzmitry Valent (Białoruś)
2. Radosław Paczuski (Polska)
3. Peter Sazonov (Finlandia)

86 kg
1. Łukasz Radosz (Polska)
2. Artsiom Sansouski (Białoruś)
3. Josif Balentovic (Chorwacja)

91 kg
1. Oleh Pryimachov (Ukraina)
2. Semen Shelepov (Rosja)
3. Emre Haslaman (Turcja)
3. Piotr Ramankevich (Białoruś)

+91 kg
1. Andrei Herasimchuk (Białoruś)
2. Tomasz Szczepkowski (Polska)

Kobiety

46 kg
1. Moldovanchuk Hanna (Ukraina)
2. Alena Liashkevich (Białoruś)

48 kg
1. Galina Popova (Rosja)
2. Sumeyye Ozen (Turcja)

51 kg
1. Myriame Djedidi (Francja)
2. Suhonen Jonna (Finlandia)

54 kg
1. Sofia Oloffson (Szwecja)
2. Karakis Burcu (Turcja)

57 kg
1. Sharmonova Anastasia (Ukraina)
2. Katia Semail (Francja)

60 kg
1. Nili Block (Izrael)
2. Mariya Valent Mariya (Białoruś)

63,5 kg
1. Svetlana Vinnikova (Rosja)
2. Erica Bjornestrand (Szwecja)

71 kg
1. Tidbald Keskikangas Isa (Szwecja)
2. Katsiaryna Chernaok (Białoruś)