online pharmacy
generic cialis
viagra
cialis online
generic cialis
viagra
free templates joomla

Dennis Bermudez: Jestem prawie zazdrosny o Conora McGregora!

Dennis Bermudez W ostatnią fazę wchodzą przygotowania Dennisa Bermudeza (13-3 MMA, 6-1 UFC) do pojedynku z Clay'em Guidą (31-14 MMA, 11-8 UFC) na gali UFC on FOX 12 w San Jose. W przerwie między treningami postanowił podzielić się swoją opinią na temat Conora McGregora (15-2 MMA, 3-0 UFC), który w ubiegłym tygodniu, u siebie w Irlandii przy niesamowitym dopingu kibiców pokonał Diego Brandao.

Bermudez skupia się nie na jego umiejętnościach czy wynikach, a na ogromnym zamieszaniu, jakie jest wokół jego osoby.
Trzeba bowiem przyznać, że jak na kogoś, kto tak naprawdę jest dopiero u początku drogi w UFC, McGregor jest wszechobecny we wszelkich mediach związanych z MMA.

"Naprawdę nie obchodzi mnie, co on robi. Może ruszać swoimi ustami ile zechce, choć właściwie, to czapki z głów za to, jak potrafi stworzyć szum wokół siebie. Jestem prawie zazdrosny o to. Mam serię sześciu zwycięstw i nikt o mnie nie mówi, a ten gość ma dwie walki w UFC i setki tysięcy wielbicieli, tylko dlatego, że gada jak szalony, ale to nie dlatego walczę. Nie po to wszedłem do tego, by mieć występu w stylu WWE (World Wrestling Entertainment - przyp. red.), zrobiłem to dlatego, by wygrywać z innymi i pokazać moją dominację."

Możemy tutaj mówić o małej frustracji zawodnika o przydomku "The Menace", który po prostu robi swoje w oktagonie, notuje bardzo udane występy, a mimo to o wiele większą śmietankę spija fighter o mniejszych dokonaniach, lecz z nieporównywalnie lepszym PR-em. Są tacy, którzy jedynie na autopromocji opierają całą swoją karierę, aczkolwiek w przypadku McGregora widać także pewien potencjał sportowy. A Bermudez to po prostu jeden z tych, którzy jedynie ciężką pracą i stopniowym pokonywaniem kolejnych stopni zasłuży sobie na większy rozgłos, bo w pewnym momencie po prostu nie sposób nie mówić o bardzo dobrym zawodniku.

Finalista "TUF 14" to nie pierwszy i na pewno nie ostatni fighter, który dodał swoje przysłowiowe trzy grosze do dyskusji odnośnie ''The Notoriousa''. A UFC to na rękę, bo bez dwóch zdań marketingowcy tej organizacji już dawno wyczuli, że może być na lata ''dojną krową'', przynoszącą zdumiewające zyski. A to może sprzyjać pewnej formie faworyzowania Irlandczyka, który właśnie wkroczył do czołowej dziesiątki rankingu wagi piórkowej. Wierzymy jednak, iż jeśli dojdzie do sytuacji, w której McGregor będzie się bić o najwyższe cele, stanie się to za sprawą jego odpowiedniej klasy sportowej, dzięki czemu jego konkurenci nie mieliby powodów, by czuć się pominięci przez Danę White'a i spółkę.