free templates joomla

Ciężkim Piórem czyli o walce Adam Kownacki vs Chris Arreola

Arreola vs Kownacki Dzisiejszej nocy cała bokserska Polska żyła pojedynkiem Adama Kownackiego (20-0, 15 KO) z mającym meksykańskie korzenie Amerykaninem Chrisem Arreola (38-6-1, 33 KO). Pojedynek odbył się w położonej na Brooklynie w hali Barclays Center w Nowym Jorku (USA) a Polak po 12 rundach wypunktował jednogłośnie rywala: 118-110, 117-111, 117-111. Było to 20 zwycięstwo niepokonanego polskiego fightera, który mierzy w najważniejsze tytuły na świecie i walki z największymi postaciami bokserskiej sceny jak Deontay Wilder, Anthony Joshua czy Andy Ruiz. Stawką pojedynku, niespodziewanie był pas IBF Intercontinental.

Tak jak przewidywano, pojedynek rozpoczął się od mocnych wymian, ale obaj mieli problem z ulokowaniem silnych ciosów. Długi czas oczekiwania na walkę, wyjście, hymny i zapowiedź wyraźnie ostudziły obu i trudno im było znaleźć rytm. Wyraźnie obaj ciężko oddychali w przerwach. Po pierwszych rundach ponad 6 tysięcy polskich kibiców zamilkło w oczekiwaniu na to, aż Polak zacznie dynamiczniej boksować, jakby zaskoczonych tym, iż skazany na łatwą porażkę Arreola nie zamierza łatwo się poddać.

Tymczasem w trzecim starciu Kownacki złapał kompletną zadyszkę i nie wyglądało to dobrze. Szczęściem Arreola także czuł trud pierwszych rund, gdy z serce z poziomu 60 uderzeń musi sobie radzić przy 170 lub 180 na minutę. Arreola boksował sprytnie. Widząc, że w dystansie mocniejsze ciosy Polaka bolą, skracał dystans i pracował w zwarciu i półdystansie. Kownacki za namową narożnika (trener kaith Trimble) zaczął oddawać ciosy na dół, ale poprzez nadwagę i brzuch nie był na tyle elastyczny by się odchylać i balansować. Uderzał silniej, ale potrzebował miejsca. Arreola w jednej z środkowych rund, prawdopodobnie złamał lewą rękę i miał ograniczone pole działania. Dało to szansę Kownackiemu na łatwiejszą wygraną, ale Arreola poza dwoma lekkimi kryzysami parł jak czołg w wymianach z Kownackimm. W efekcie jedną ręką wygrał dwa ostatnie starcia, co chyba było sporym zaskoczeniem, w tym trudnym pojedynku także dla niego.

Kownacki wygrał wysoko na punkty, co jednak nie oddaje w pełni wydarzeń w ringu. Pojedynek był bardziej wyrównany nawet punktując poszczególne rundy. W obrazie walki wypadł nawet lepiej, znakomicie finiszując. Bardzo możliwe, że był to też finisz jego kariery, bo zapowiadał to przed walką i określił co będzie, jeśli przegra. Przegrał po bardzo dobrej postawie, ale nas bardziej interesuje a nawet martwi dyspozycja Polaka. “The Nightmare” postawił wysoko poprzeczkę i Kownacki chyba trochę go zlekceważył. W boju czuć było zaskoczenie i lekką panikę. Bogu dzięki, że w ringu był Arreola a nie np. Wilder Ruiz czy Joshua.

Była to jedna z najtrudniejszych walk 30-letniego Adama urodzonego w Łomży, ale od dzieciństwa mieszkającego w Stanach Zjednoczonych. Złożyło się na to wiele spraw sportowych i okołosportowych. Poczynając od tych pierwszych, Kownacki chyba nigdy jeszcze nie był w tak złej formie fizycznej. Rekordowa w karierze waga ponad 120 kg i pokaźny brzuszek, który musiały dźwigać i tak niezbyt lotne nogi, spowodowały znaczny spadek dynamiki i siły uderzeń. W tym pojedynku naprawdę były obawy o jego formę.

Cóż z tego, że zadano w tej walce rekordową liczbę ponad 2000 uderzeń (2174 ciosy), skoro żadne nie doprowadziło nawet do lekkiego nokdaunu? Warto przypomnieć przy tej okazji, że Arreola jest już mocno wyboksowanym zawodnikiem i starszym o 8 lat od Polaka. “Babyface” poprzez nadwagę stracił dynamikę a gro ciosów z tej statystyki było pchanych, bitych "z ręki" a nie ze skrętem. Polak zapewne w procesie treningowym zrobił odpowiednią ilość pracy, rund sparingu czy worka, ale chyba poza salą, niewiele robił, by ta forma była sportowa. Na ważeniu już były obawy o wagę 266 funtów, bo nawet mistrz świata Andy Ruiz przy Polaku wygląda jak Mr. Olympia. W samej materii okolic walki, narożnika itp. także wiele można poprawić. Sam obraz Adama w koszulce stygnącego przed walką warto porównać z pracą sztabu Arreoli. Jeden obraz wart jest tysiąca słów.

Kiedy wymienia się błędy warto też zauważyć, że warsztat Polaka się nie poprawia. A teoretycznie czekają go ciężkie walki ze znacznie lepszymi rywalami. Wszak Arreolę w dobrej formie pokonał Adamek a wielu uważa Kownackiego już za lepszego pięściarza niż Adamek. Tyle, że w sobotę w ringu tego nie było widać. Miejmy nadzieję, że Adam nie dał się już zagłaskać i już nie uwierzył we własną wielkość i to co piszą o nim często zakompleksieni internauci, pseudofachowcy czy dziennikarze. W sobotę wygrał, ale widać, że "dojechał do bandy" z rywalem, którego sława to przeszłość. Najłatwiejszy z najtrudniejszych. Warto o tym pamiętać. Adam po walce sam przyznał, że trzeba się wziąć za dietę i brzmiało to tak jak przyznanie się do mało profesjonalnego podejścia. Oczywiście w tle walki jest poród potomka Kownackiego i to tłumaczy go też częściowo, ale nie do końca.

By nie było tak ponuro przy wygranej rodaka warto wziąć pod uwagę parę rzeczy. Plusem jest fakt, iż Adam umie mobilizować się do lepszych rywali. Wygrywa czasem "o włos", ale wygrywa. Ważne by tej cechy nie zagubił przy kolejnych starciach. Na razie wygrywał głównie w Barclays Arena (9 razy), leżcej niedaleko miejsca zamieszkania, ale czekają go być może większe areny. Już wstępnie manager zapowiedział, iż teraz Polaka czekają dwie "lżejsze" walki. Zatem na walki z tuzami HW na razie nie ma co liczyć. To chyba słuszna decyzja, poparta opiniami ekspertów i zawodników jak Przemysław Saleta czy Tomasz Adamek. Janusz Pindera największy polski ekspert boksu, liczył na wygraną przed czasem, ale też w wypowiedziach w studio, dość oszczędnie się wyrażał o dalszych szansach. Warto o tym pamiętać, by licząc na dalsze sukcesy, za mocno się nie rozczarować.