free templates joomla

Irlandczyk, Polak dwa bratanki czyli gala Enfusion Ireland vs Poland

Enfusion DublinW sobotę, 16-go maja 2015 w Dublinie, w Irlandii odbyła się pierwsza gala Enfusion "Ireland vs. Poland", pod egidą renomowanej organizacji Thaiboxingu jaką jest Enfusion. W głównych walkach wieczoru części głównej wystąpiło kilkoro zawodników z Polski. Dodatkowo współorganizatorem gali był Paweł Tomczyk prowadzący klub Fantom Gym & MMA Club, a wśród gości honorowych pojawił się sam Marcin "Różal" Różalski.

Niestety Polakom nie udało się pokonać większości irlandzkich zawodników. Najlepszy występ odnotował walczący w kategorii średniej do 75 kg, Jerzy "Juras" Wroński z warszawskiej Palestry, który w drugiej rundzie znokautował Justina Doyle'a. Irlandczyk tylko na początku walki "istniał" w tym pojedynku, później był już obijany i liczony.

Inni zawodnicy jak Krzysztof Lipowski z Warszawy i Kryspin Kalski z Trójmiasta niestety ulegli rywalom na punkty. Lipowski przegrał z miejscowym zawodnikiem Connorem White a Kalski mając dwukrotnie na deskach Ciana Erraught, osłabł w klinczu i dał doprowadzić do dogrywki, którą przegrał.

W jednej z głównych walk wieczoru, nie wchodzących w skład meczu Polaków z Irlandczykami, doszło do konfrontacji polsko - australijskiej. Zmierzyły się w niej Sylwia Juśkiewicz z Shi-Kon Łódź i jedna z gwiazd australijskiego Muay Thai, Sammy Lee Brown. Była to bez wątpienia najlepsza walka wieczoru w Dublinie. 24-letnia Australijka o przydomku "Nanu" po raz 15 stawała do zawodowej walki, wsparta koleżankami z ringu, jak 6-krotna mistrzyni świata Julie Kitchen, czy Irlandka Felix, którą zastąpiła w walce właśnie Sylwia Juśkiewicz. Teraz okazało się, iż będzie wspierać swoją niedoszłą rywalkę w pojedynku z toczącą 3 walkę zawodową Polką.

Zaiste było to dość dziwne zachowanie, ale być może to już takie wewnątrz brytyjskie zwyczaje. W ogniu walki dosłownie "szły wióry". Pierwszą rundę zdecydowanie wygrała Juśkiewicz. Drugą Australijka, ponieważ Juśkiewicz przeżywała kryzys tlenowy. Trzecia była remisowa. Wszyscy czekali na rundę dodatkową. Sędziowie jednak orzekli wygraną "Nanu", wspartej autorytetem największej brytyjskiej gwiazdy Muay Thai, spoglądającej z narożnika Australijki. Taka gwiazda jak Julie nie lubi brać udziału w porażkach... Z tym żaden sędzia na wyspiarskim rynku dyskusji nie zaryzykuje, stąd werdykt minimalny, bo minimalny, ale jednak na korzyść Australijki.

Swoją drogą to przedziwne, że przeciwko "Małej" zmobilizowano spore siły "Commonwealth of Nations" w postaci Australijki, Angielki i Irlandki. Wszak nie była to "Hiszpańska Armada" czy "niemieckie Luftwaffe", tylko skromny "Kopciuszek" z Polski. Ale widać, "strach ma wielkie oczy".  "Siła złego na jednego" i to było zbyt dużo jak na podopieczną Grzegorza Chałubińskiego. Z tym wygrać się nie dało i Juśkiewicz wraca by trenować, wzmocnić się i powrócić silniejszą. Sylwia potwierdziła, że ma "papiery" na światowe salony formuły K-1 i powie to każdy, kto choć trochę zna się Sportach Walki po obejrzeniu jakiegokolwiek jej pojedynku.

Jak podsumował nam galę Paweł Tomczyk, okazała się ona ogromnym sukcesem. Polacy i Irlandczycy wspaniale dopingowali swoich zawodników często stojąc i siedząc ramię w ramię. Absolutnie sportowy doping pokazał, że oba kraje mają wiele wspólnego, a przebywający tam nasi rodacy cieszą się ogromnym szacunkiem i uznaniem. Ta gala była potwierdzeniem, że Irlandia dla wielu naszych rodaków jest "drugą ojczyzną", a na pewno miejscem, gdzie ich praca i kultura jest doceniana.

 Być może nam kiedyś uda się zaprosić ich do Polski i podjąć równie gościnnie. Tak jak kiedyś panowało powiedzenie: "Polak, Węgier, dwa bratanki i do szabli i do szklanki" tak teraz, idąc z duchem czasu można rzec: "Polak, Irlandczyk, dwa bratanki.." - tym bardziej, że zarówno my jak i Irlandczycy lubimy mocne walki i mocne alkohole.