Czarny dzień dla czarnych pasów BJJ w UFC. Dwaj ich posiadacze: Robert Drysdale (6-0 MMA, 0-0 1 NC UFC) oraz Kevin Casey (8-3 MMA, 0-1 1 NC UFC) zostali przyłapani na stosowaniu niedozwolonych substancji. To kolejna afera dopingowa w UFC po ostatnich perypetiach związanych z Chaelem Sonnenem. 

W przypadku Drysdale'a, który wszystkie swoje pojedynki w MMA wygrywał przez poddania, sprawa jest o tyle poważniejsza, gdyż to już drugi raz w jego karierze, gdy wykryto w jego organizmie zakazane wspomaganie. W obu przypadkach wpadł na tym samym, na podwyższonym współczynniku obecności testosteronu względem epitestosteronu. W ubiegłym roku ten współczynnik wynosił u niego 19,4:1 (blisko rekordowego 20:1 u Briana Bowlesa), zaś w ostatnich badaniach osiągnął 12:1 (NSAC zezwala na stosunek poniżej 6:1, a u przeciętnego mężczyzny wynosi on 1:1).

UFC wydało oficjalny komunikat w tej sprawie:

"UFC zostało poinformowane przez Nevada State Athletic Commission, że zawodnik wagi średniej Kevin Casey oraz zawodnik wagi półciężkiej Robert Drysdale nie przeszli testów antydopingowych po swoich walkach, odpowiednio na UFC 175 i finale The Ultimate Fightera. U Casey'a wykryto drostanolon, zaś u Drysdale'a podwyższony stosunek testosteronu do epitestosteronu. Obaj są tymczasowo zawieszeni i poinformowani o tym, iż naruszyli Politykę Zachowania Zawodnika UFC oraz Promocyjne Porozumienie z Zuffa. UFC prowadzi restrykcyjną, konsekwentą politykę przeciwko używaniu nielegalnych substancji poprawiających sprawność, używek i środków maskujących przez naszych fighterów i będziemy wspierać dążenia NSAC do czasu formalnego przesłuchania w późniejszym terminie."

Casey, dla którego to pierwszy incydent związany z dopingiem, może liczyć na to, iż po okresie zawieszenia powróci jeszcze do UFC. Lecz jeśli chodzi oi Drysdale'a konsekwencje mogą być znacznie poważniejsze i wiązać się nie tylko z wyrzuceniem z organizacji.