free templates joomla

MFC 6 Makowski vs Okuizumi: podsumowanie i wyniki gali!

fot. Radosław Witkowski - Tomasz MakowskiOkoło tysiąca osób w hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Nowej Soli, było świadkami najważniejszego weekendowego wydarzenia w polskich Sportach Walki, jakim była gala Muay Thai i Kickboxingu MFC 6 "Makowski vs Okuizumi".

W sobotę 14-go grudnia, przy ulicy Botanicznej 22, widzowie obejrzeli jedenaście świetnych walk w ramach finałów projektu Thai Battle i cztery zawodowe pojedynki na zasadach K-1 w tym walkę o pas mistrza świata WKN Tomasza Makowskiego z Nobuakim Okuizumim z Japonii. Zarówno jedne jak i drugie stały na europejskim poziomie i nie są to czcze słowa.

Od pierwszej do ostatniej walki emocje zawodników, udzieliły się widzom i większości pojedynków towarzyszył żywiołowy doping wyrobionej i znającej się na walkach nowosolskiej publiczności. Zachowaniem widzów można być zbudowanym i nawet przy dwóch wzbudzających wątpliwości werdyktach, w sportowy sposób dała wyraz swojej dezaprobaty. Oczywiście dla miejscowych najważniejszy był występ gwiazdy nie tylko dla miejscowych fanów, ale także dla polskiej i europejskiej publiczności czyli Tomasza Makowskiego, z którym zmierzył się pretendent Nobuaki Okuizumi. Jednak nim ono weszli do ringu, sporo działo się przed walką wieczoru. A więc po kolei.

Finały Thai Battle były końcem realizacji projektu autorstwa Janusza Janowskiego i Tomasza Makowskiego a jak wiadomo koniec wieńczy dzieło. Patrząc na poziom walk i udział zawodników PZ Muay Thai, PZKB i a także WKF skupionego przy promotorze Arkadiuszu Wełnie - udało się to znakomicie. Dodatkowo, te walki nie ustępowały zawodowym a zestawienia były na zawodowym poziomie. Pojedynki odbywały się w formule Pro-Am , czyli w ochraniaczach na golenie i łokcie. Jedyne czego brakło przed walkami to solidna narada trenerów, zawodników i sędziów by jasno określić co będzie punktowane w walce. Powinno to być niezbędne przy konfrontacjach, fighterów wywodzących się z Kickboxingu, Sanda czy Muay Thai. Pozwoliłoby to uniknąć nieporozumień i kontrowersji przy walkach. Ogromnym plusem były pasy dawane zwycięzcom i każdy z zawodników bił się jak lew o to trofeum.

            fot. Radosław Witkowski - Tomasz Makowski     fot. Radosław Witkowski - Tomasz Makowski

Jako pierwsi do walki przystąpili fighterzy wagi lekkiej: Maciej Zembik z Żarskiego Klubu Sportów Walki i Mateusz Rajewski z Rajewski Team Płock. Pierwszy z nich trenuje tajski boks pod egidą IFMA (PZ Muay Thai) i ma tam wyrobioną markę. Rajewski jest zawodnikiem kadry Polski Wushu, gdzie występuje w formule Sanda. Walkę wziął w ostatniej chwili z marszu. Pojedynek był ostry. Cios za cios akcja za akcję - to krótkie sprecyzowanie obrazu walki. O dziwo pierwsza runda należy do płocczanina, który notuje obalenia w tym jedno czyste. Druga z kolei do Zembika, który atakuje łokciami i męczy Rajewskiego w klinczu. Trzecia jest wyrównana, choć to Rajewski wykazuje więcej zdecydowania w akcjach. Decyzja zostaje w rękach trójki sędziów: Dariusz Zdebel jako sędzia główny i arbitrzy Mariusz Kowalski, Wojciech Zając i Michał Najdek - niejednogłośnie 2-1 orzekają wygraną Zembika, który walczy niemal jak na swoim terenie. Werdykt budzi wątpliwości i jak się okazało - nie ostatni raz tego wieczora tak się stało. Szef teamu Rajewskich Robert Rajewski nie może się pogodzić z decyzją i oprotestowuje werdykt, ale ten jest nieodwołalny.

W pojedynku wagi lekkopółśredniej Rafał Niestrzęba z Punchera Wrocław, przebija weterana Bartosza Batrę z tego samego klubu, głównie zdrowiem i siłą. Batra walczy dzielnie do końca i pojedynek jest zacięty. Zwycięża jednak jednogłośnie Niestrzęba. W narożniku Batry był obecny najlepszy polski zawodnik wagi ciężkiej w MMA Damian Grabowski - któremu Batra pomaga w przygotowaniach do walk. Tym razem zamienili się rolami, ale Batrze nie udało się wygrać walki i do tego tak imponująco jak mistrzowi M-1 Global.

             fot. Marek Grzelka - Tomasz Makowski    fot. Marek Grzelka - Tomasz Makowski

W kolejnym i chyba najlepszym polskim zestawieniu wagi półśredniej (67 kg) etatowy reprezentant Marcin Łepkowski z Raczadamu Kraków walczy z Marcinem Kretem z Puncher Wrocław. Pojedynek mógłby być ozdobą każdej zawodowej gali Muay Thai. Od początku trwa nieustępliwa wymiana ciosów. Kret stawia Łepkowskiemu wysoko poprzeczkę a ten ma spore kłopoty w pierwszej i na początku drugiej rundy. Jednak pojedynki z mistrzami świata i Europy Kulebinem i Kulayabą - procentują i Łepkowski atakuje raz po raz "Krecika". Zaczyna go wyprzedzać i kontrować. Jest o jedno tempo szybszy i rzadko chybia. Jego ciosy dochodzą a końcowe ataki łokciami przesądzają o zwycięstwie najlepszego obecnie polskiego zawodnika Muay Thai. Kret pokazał, że jest dobry, ale doświadczenie z trudnych walk jest po stronie Krakowianina i to on zwycięża po świetnej walce z obu stron.

W następnym pojedynku do 71 kg, także zmierzyli się zawodnicy z Krakowa i Wrocławia i role się odwróciły. Lekcję twardych kopnięć i uderzeń pobrał Daniel Samulnik z Raczadamu Kraków, którego przebił Mateusz Białas z Punchera Wrocław. Zawodnik z Krakowa pokazał, że jest kwestią czasu jak będzie w ścisłej czołówce w Polsce a z kolei Białas udowodnił, że jest bardzo mocnym i agresywnym zawodnikiem. Werdykt był jednogłośny i nie budził wątpliwości.

            fot. Marek Grzelka - Tomasz Makowski    fot. Marek Grzelka - Tomasz Makowski  

Klasą dla siebie był młody Oskar Staszczak z Raczadamu Kraków, któremu nie sprostał Denis Makouski z Garudy Muay Thai Warszawa. Krakowianin rozbijał systematycznie rywala. Wręcz jawił się jako "Zimny Zabójca", który krok po kroku uderzał pochodzącego z Białorusi Makouskiego. Zawodnik trenujący w Warszawie był liczony dwa razy i trzeci raz, przesądził o zatrzymaniu walki w drugiej rundzie. Staszczak to uczestnik MŚ i ME a także igrzysk SportAccord i w tym pojedynku potwierdził, że rośnie nam ogromny talent na dorosłe Muay Thai na światowym poziomie.

Po pojedynku Staszczaka z Makouskim doszło do wewnątrz warszawskiej konfrontacji Daniela Prokurata z Palestry Warszawa i Radosława Paczuskiego z Garudy. Ten pojedynek wzbudził największe emocje, przy werdykcie. Jednak postronne osoby czy widzowie nie mogą podejmować decyzji za sędziów a ci kolejny raz mieli trudny orzech do zgryzienia. Początkowo w walce dominował Prokurat.  Pierwszą rundę  można jemu zapisać mu na plus za ataki kolanami i kopnięcia na tułów. W drugiej do głosu doszedł Paczuski i wykonał kilka obaleń i podcięć. Trzecie starcie było bardzo wyrównane, mimo rozcięcia po uderzeniu łokciem Paczuskiego i krwawieniu rywala. Znów sędziowie mieli problem z werdyktem i ostatecznie 2-1 wytypowali Prokurata jako zwycięzcę. W tym momencie zaczęła protestować publiczność choć trudno jednoznacznie ocenić czy w regułach Muay Thai odniósł jeden czy drugi. Najsprawiedliwszy chyba będzie tu...rewanż i wówczas rozstrzygnie się tak kwestia, kto jest lepszy.
   
            fot. Marek Grzelka - Tomasz Makowski    fot. Marek Grzelka - Tomasz Makowski

W najcięższej kategorii Mateusz Pluta z Punchera Wrocław po w miarę zaciętym pojedynku pokonał Patryka Proszka z Zielonej Góry i w zasadzie to był jedyny pojedynek bez historii i wielkich emocji. Tych nie brakowało czterech zawodowych walkach jakie odbyły się w w głównej karcie walk gali.

Ta część zaczęła się od mocnego pojedynku Leopolda Kopaczyńskiego z Max Boxing Klub i Przemysława Lisa z Czerwonego Smoka Poznań. Walczący głównie w MMA Kopaczyński niesiony dopingiem swojej publiczności, nadspodziewanie dobrze rozpoczął ten pojedynek. Na jego korzyść można zapisać nawet pierwszą rundę. Niestety dla miejscowego zawodnika był to debiut w K-1 w tak poważnej walce i niestety zabrakło doświadczenia, umiejętności przetrwania kryzysów tlenowych. Dodatkowo kilka kolan zadanych przez Przemysława Lisa rozbiło obronę Kopaczyńskiego. Końcówka drugiej rundy to silne low-kicki i w przerwie popularny "Poldek", podjął rozsądną decyzję o poddaniu się unikając niechybnego nokautu i obrażeń. Mimo to przez dwie rundy zasłużył na słowa uznania a Lis pokazał, że po długiej przerwie wraca do wysokiej formy.

            fot. Marek Grzelka - Tomasz Makowski    fot. Marek Grzelka - Tomasz Makowski

Zdecydowanie najlepszą walką wieczoru było starcie miejscowego fightera Michała Szmajdy z Filipem Kulawińskim z Arkadii Kalisz. Można powiedzieć, że wióry szły w tym pojedynku z obu stron. Dodatkowo Kulawiński pokazał, że jest showmanem i potrafi nakręcić atmosferę w pojedynku. Kaliszanin przyjmował na gardę silne ciosy, rozkładał ręce i uśmiechał się rozbrajająco jakby mówił: "dobra akcja, ale nic mi nie jest". Szmajda umie i ma czym uderzyć, ale tu trafił mu się rywal z górnej półki i trzeba dać z siebie wszystko, by nie tylko wygrać, ale przetrwać. Michał pokazał wielkie serce tego wieczora, gdy parł do końca, mimo gradu ciosów jaki spadał na jego tułów po silnych kopnięciach Kulawińskiego. Fani mieli kolejne wielkie widowisko z udziałem swojego zawodnika, który toczył jedną z najlepszych walk w życiu. Wygrał jednak zasłużenie podopieczny trenera Arkadiusza Wełny, który jest zawodnikiem europejskiej klasy i już musi szukać rywali głównie poza Polską, mimo że w szatni zadeklarował nam chęć konfrontacji z Oskarem Staszczakiem. To jednak melodia przyszłości.

Najbardziej oczekiwany pojedynek obok walki wieczoru stoczyli weteran polskiego Muay Thai Marcin Parcheta z Nak Muay Szczecin i Rafał Dudek z Fight House 27 Nowy Sącz. Był to nieformalny mecz o miano najlepszego polskiego zawodnika Kickboxingu w formule K-1 i rewanż za Mistrzostwa Polski w Świebodzicach z tego roku. Wówczas i w sobotę wygrał Parcheta, który mimo 35 lat pokazał, że nie zamierza ustępować młodszym rywalem i ma jeszcze przed sobą być może najlepsze walki życia. Dudek nie był sobą w tym pojedynku i przegrał wszystkie trzy rundy bezdyskusyjnie. No, może druga była na remis ale jedna czy dwie kombinacje bokserskie nie zmieniały obrazu walki i nie przesądzały o wyniku. Jak powiedział nam tuż po walce Dudek, rano miał temperaturę i był bliski wycofania się z walki. Na pewno w sobotę nie był tym zawodnikiem, jakiego znamy z poprzednich występów. Szczecinianin zaś zrobił swoje i będąc w dobrej formie wyłapał wszystkie błędy rywala a także wykorzystał bezwzględnie jego słabszą dyspozycję.

            fot. Marek Grzelka - Tomasz Makowski    fot. Marek Grzelka - Tomasz Makowski

Walka wieczoru Tomasza Makowskiego z Nobuakim Okuizumim z Japonii, była szybka. Makowski nie zamierzał się bawić, bo stawka była wysoka a Japończyk dał się zaskoczyć gwałtownym atakiem. W zaledwie 1,5 minuty było po walce ze względu na trzy liczenia. Po prostu po pierwszym trafieniu Makowski poszedł za ciosem i gradem uderzeń doprowadził do drugiego i trzeciego liczenia zaskoczonego potomka samurajów. Była to ósma wygrana Makowskiego w walce o pas mistrza świata organizacji World Kickboxing Network i w tej organizacji jest on prawdziwym superstar. Po walce wzruszony dziękował swoim kibicom za doping i wiarę w odwrócenie pecha, który prześladował go przez ponad rok. Ta walka była zamknięciem tego etapu i teraz być może czeka go lepszy okres i walki na największych imprezach na całym świecie. Ten zawodnik jest tego wart i już powoli staje się legendą nie tylko polskiego Kickboxingu i Muay Thai, ale światowego.

Warto podsumować tę galę jako niezwykle udaną i klimatyczną. Świetna organizacja to zasługa w dużej mierze Joanny Wróbel, która mimo przeciwności losu w w walkach z oporem materii radziła sobie nie gorzej niż jej druga połówka (Tomasz Makowski) na ringu. Udany efekt to głównie jej praca i samego Tomka Makowskiego. Podziękować też należy sponsorom i wszystkim, którzy przyczynili się do sukcesu tej gali jako świetnego produktu, bo niewątpliwie szósty udany event to wielka rzecz. Marka MFC już powoli może starać się o opatentowanie, bo w pełni na to zasługuje.

            fot. Marek Grzelka - Tomasz Makowski    fot. Radosław Witkowski - Tomasz Makowski

Jako Redakcja pragniemy także podziękować za zaproszenie, ciepłe przyjęcie w Nowej Soli i możliwość współpracy z profesjonalistami. Dziękujemy także lokalnym mediom a w szczególności "Tygodnikowi Krąg" i panu Markowi Grzelce za pomoc jak również fotografowi panu Radosławowi Witkowskiemu ze Szczecina. Także innym zaangażowanym w promocję tego wydarzenia. Dzięki właśnie takiemu sztabowi udało się przeprowadzić świetne widowisko. Dziękujemy bardzo.

Komplet wyników:

Finały Thai Battle
60 kg: Maciej Zembik (Żarski Klub Sportów Walki) pokonał Mateusza Rajewskiego (Rajewski Team Płock) przez niejednogłośną decyzję 2:1
63,5 kg: Rafał Niestrzęba (Puncher Wrocław) pokonał Bartosza Batrę (Puncher Wrocław) przez decyzję 3:0
67 kg: Marcin Łepkowski (Raczadam Kraków) pokonał Marcina Kreta (Puncher Wrocław) przez decyzję 3:0
71 kg: Mateusz Białas (Puncher Wrocław) pokonał Daniela Samulnika (Raczadam Kraków) przez decyzję 3:0
75 kg: Oskar Staszczak (Raczadam Kraków) pokonał Denisa Makouskiego (Garuda Muay Thai)przez TKO w 2 rundzie
81 kg: Daniel Prokurat (Palestra Warszawa) pokonał Radosława Paczuskiego (Garuda Muay Thai) przez niejednogłośną decyzję 2:1
+91 kg: Mateusz Pluta (Puncher Wrocław) pokonał Patryka Proszka (SK Boxing Zielona Góra) przez decyzję 3:0

Superfight
+91 kg: Przemysław Lis (Czerwony Smok Poznań) pokonał Leopolda Kopaczyńskiego (Max Boxing Klub) przez TKO po 2 rundzie
73 kg: Filip Kulawiński (Arkadia Kalisz) pokonał Michała Szmajdę (Max Boxing Klub) przez niejednogłośną decyzję 2:1
71 kg: Marcin Parcheta (Nak Muay Szczecin) pokonał Rafała Dudka (Fight House 27 Nowy Sącz) przez decyzję 3:0

Walka o Pas MŚ WKN
58,5 kg: Tomasz Makowski (Polska) pokonał Nobuaki Okuizumi (Japonia) przez TKO w 1 rundzie