Kolejnym bokserem po słynnym Jamesie Toney'u, który próbuje się wylansować na zawodnikach MMA, jest irlandzko-angielsko-romski zawodnik wagi ciężkiej Fury Tyson (20-0, 14 KO). Brytyjczyk w 2007 roku dwukrotnie walczył nawet w Polsce jako amator, ale teraz kiedy jego zawodowa kariera nabiera tempa, postanowił z nieznanych powodów zaatakować mistrza UFC Caina Velasqueza, wyzywając go do walki za pomocą Twittera.


Także z trudnych do wytłumaczenia powodów, oberwało się również znanemu na brytyjskim rynku Michaelowi Bispingowi, którego nazwał kilkuliterowym mało cenzuralnym określeniem i które oczywiście zmieściło się na Twitterze bez problemu. Co ciekawe wypomniał mu, iż dostał wp....ol od "blondwłosego Johna". Kimkolwiek był ów John, nie mógł go sobie, ani Bisping, ani najstarsi fani przypomnieć. I to zarówno w boksie jak i w MMA. Najwidoczniej pamięć 24 latka jest lepsza niż najdokładniejsze statystyki, które nie wspominają nikogo o imieniu John, kto zlałby Michaela Bispinga. Ale nie takie tajemnice zna świat boksu i nie takie szczelnie kryje. Bisping wyśmiał romskiego mistrza

Fury jednak ma ambicje i tak jak James Toney, zapowiada swoje wejście do MMA i ewentualną rzeź niewiniątek. To jednak tylko jednak w przypadku, gdyby do walki z nim nie chciał wyjść.... któryś z braci Kliczko. Gdyby oni jednak bali się mierzącego 206 cm boksera, to w drodze wyjątku może on się zniżyć do niskiego poziomu i MMA i pobić się z Cainem Velasquezem. To oczywiście tylko w drodze wyjątku. Na razie nie jest znana reakcja prezesa UFC Dany White, ale należy wnioskować, iż między jednym a drugim ziewnięciem podczas rozmowy z Tysonem Fury spowodowanym różnicą czasu między Wyspami Brytyjskimi a USA, wyrazi na to zgodę. Dlaczego? Bo pewnie pomyśli, że rozmawia z Tysonem...oczywiście Mike Tysonem.