Po rocznej przerwie ogłoszono oficjalnie powrót Rondy Rousey (12-1 MMA, 6-1 UFC). Najpopularniejsza zawodniczka MMA na świecie mimo długiej absencji i porażki w ostatnim starciu i tak dostała szansę na odzyskanie tytułu UFC w wadze koguciej. Do starcia z aktualną mistrzynią, Amandą Nunes (13-4 MMA, 6-1 UFC), dojdzie na gali UFC 207 w Las Vegas dnia 30 grudnia 2016 roku.

Rousey w listopadzie 2015 roku na UFC 193 w Melbourne zaznała swojej pierwszej porażki w MMA, ulegając sensacyjnie Holly Holm, która całkowicie zdominowała ją w stójce. W efekcie wysłała ją na deski wysokim kopnięciem i poprawiła uderzeniami w parterze. Ciężko znokautowana ''Rowdy'' długo nie mogła otrząsnąć się po tamtym zdarzeniu, zarówno fizycznie, jak i mentalnie. Wyznała chociażby, że rozważała popełnienie samobójstwa. Na szczęście Amerykanka, która aż sześć razy broniła tytułu w limicie 135 funtów (61,2 kg), doszła do siebie, choć oczywiście można się zastanawiać, czy po takiej przerwie bój o pas to dla niej właściwy ruch.

Od czasu jej porażki, tytuł w kategorii koguciej nie utrzymał się na dłużej przy jednej zawodniczce. Holly Holm od razu go utraciła na rzecz Mieshy Tate, a ta z kolei musiała go oddać Amandzie Nunes. Brazylijka już w pierwszej rundzie lipcowego starcia z Tate na UFC 200 poddała ją duszeniem zza pleców, wcześniej zaś poważnie ją osłabiła akcjami w stójce. ''Lwica'' to fighterka, która może być dla Rousey bardzo niewygodna z racji jej siły i agresji, a jak pokazała ostatnia walka Rondy, ma ona wiele braków w stójce. Nunes może to wykorzystać i sprawić, że ponownie medalistka olimpijska w Judo skończy swój pojedynek w ciężkim stanie.