Gala UFC 200 może okazać się feralną dla największej organizacji MMA. Jeszcze przed jej rozpoczęciem Jon Jones został oznaczony jako zawodnik, który potencjalnie złamał przepisy antydopingowe, wobec czego jego walka o pas z Danielem Cormierem nie doszła do skutku. Teraz w podobne tarapaty wpadł Brock Lesnar (6-3 MMA, 5-3 UFC), który jednak w odróżnieniu od Jonesa, miał okazję wystąpić podczas jubileuszowego eventu UFC.

Amerykańska Agencja Antydopingowa (USADA), która mocno współpracuje z UFC w celu dbania o uczciwość rywalizacji w oktagonie, poinformowała o tym, iż próbka, pobrana od Lesnara w dniu 28 czerwca wykazała nieprawidłowości. Wspomnianą próbkę przebadało Olimpijskie Laboratorium Analityczne Uniwersytetu Kalifornia, będące akredytowaną placówką Światowej Agencji Antydopingowej (WADA). Na ten moment nie udostępniono jednak informacji, na stosowaniu jakiego konkretnie niedozwolonego środka rzekomo wpadł Lesnar.

Były mistrz UFC w wadze ciężkiej, podczas niedawnego UFC 200 pokonał pewnie na punkty Marka Hunta (12-11-1 MMA, 7-5-1 UFC). Po tym sukcesie zaczęto spekulować na temat ewentualnej dalszej przyszłości Lesnara w UFC, będącego na kontrakcie z wrestlerską federacją WWE. Jednak wobec powyższych doniesień o możliwym stosowaniu przez niego dopingu, jego powrót do klatki po 4,5 roku tym bardziej może przybrać jednorazowy charakter.

Głos w tej sprawie zabrał Hunt, który jest zniesmaczony tą wiadomością twierdząc, że żadna instytucja tak naprawdę nie ukaże w jakikolwiek sposób Lesnara. Posunął się nawet do bardzo odważnej deklaracji, a mianowicie chce otrzymać całość wypłaty rywala za ostatnią walkę, czyli równowartość 2,5 mln dolarów. Jeśli tak się nie stanie, Nowozelandczyk zapowiada, że będzie domagać się natychmiastowego zwolnienia z UFC.

Ostateczne wyniki badań podejrzanej próbki Lesnara zostaną udostępnione w najbliższym czasie. Jeśli potwierdzą one początkowe przypuszczenia, kolejny skandal dopingowy wstrząśnie fasadą UFC, jak i całego świata MMA.